Cześć!
Dzisiaj chcę Ci opisać pewne zdarzenie z mojego życia. Wiele się w nim zmieniło od 2007 roku. Nie będę pisał o pandemii, o zmianach klimatu, o cudownej miłości, którą poznałem. Nie tym razem. W 2007 musiałem opuścić swój dom rodzinny ze względu na przemocowego ojca. Spokojnie, nie będzie to ckliwa historia, nie dzisiaj, po 14 latach wciąż nie jestem nadal na to gotowy. W związku z wyprowadzką musiałem szukać nowego miejsca na ziemi, i pomimo, że się udało, to początki były bardzo trudne.
Jako osobie z niepełnosprawnością było mi bardzo trudno wynająć mieszkanie, ze względu na ustawę o ochronie lokatorów, która nie chroni właścicieli mieszkań (trzeba pamiętać, że kij zawsze ma dwa końce, coś dobrego dla jednych nie zawsze jest dobre dla innych). Przez tę ustawę właściciele lokali boją się, że nie będą mogli nic zrobić z najemcą, który nie będzie wywiązywał się z umowy.
Po różnych perypetiach, udało się w końcu wynająć mieszkanie: dostępne, z fajnym widokiem (zapamiętaj słowo widok:)).
Po krótkim wstępie kilka słów o moim podejściu.
Należę do tych osób, które jak jadą ulicą i widzą, że ktoś ma w oknach firanki, które mi się nie podobają, to nie pukam do drzwi i mu o tym nie mówię, i nie staram się przekonać aby założył inne. Jednak nie mogę się powstrzymać od patrzenia w okno, nie, nie do zaglądania do środka jak ktoś mieszka, ale zwyczajnie w okno – bo a nuż ktoś w tym oknie może być ktoś, kto potrzebuję pomocy.
Dokładnie tak samo mam w social mediach, czytam posty, nie wszystkie mi się podobają, ale nie staram się przekonać kogoś do innego zdania, to raczej ja muszę się bronić przed innymi, którym nie podobają się moje „firanki” 🙂 Jednak nie rezygnuję z czytania tego, co ktoś ma do powiedzenia, bo a nuż ktoś będzie potrzebował pomocy.
..to może ze względu na doświadczenie z ojcem, niejednokrotnie liczyłem, że ktoś z zewnątrz nam pomoże, nigdy się to nie wydarzyło, ale znam to uczucie, i jestem idealistą, który wierzy, że może kiedyś komuś pomogę tym, że nie będę obojętny.
Wróćmy do “widoku” z powyżej.
Mieszkanie, które udało mi się wynająć nie było na zbyt wysokim piętrze, bo zaledwie na piątym, ale za to na lekkiej górce, widać było w oddali inne bloki, domy, ale i światła miasta (światła zawsze kojarzą mi się z czymś bezpiecznym, chociaż pewnie szybko bym zmienił zdanie gdybym zobaczył, że te światła zbliżają się do mnie ;)).
Była zima, zmrok zapadał dość wcześnie, komputer miałem ustawiony bokiem do okna, a że podczas myślenia (tak zdarza mi się to :)) lubię patrzeć w nieograniczoną przestrzeń, to dość często patrzę przez okno (ok, ok, nie tak często zdarza mi się myśleć jak tylko patrzeć przez okno, ta druga czynność jest zdecydowanie częstsza;)).
W ten zimowy dzień zaczęła już robić się szarówka, był mróz, nagle w jednym z bloków na przedostatnim piętrze (jak dobrze pamiętam było to piętro trzynaste) dostrzegłem otwarte okno. Pierwsza myśl – “ktoś wietrzy”, szybko sobie to zracjonalizowałem. Tuż przed zapadnięciem zmroku ostatni mój rzut oka na miasto – cholera, okno nadal było otwarte!
Zawołałem mamę, mówiąc, że zaniepokoiłem się tym otwartym oknem
Mama: daj spokój, pewnie ktoś wietrzy 🙂
Ja: ale już ponad godzinę!
Mama: pewnie ktoś zapomniał zamknąć (w sumie racjonalnie zabrzmiało)
Ja: dobra, daję spokój.
Zapadła noc, w międzyczasie zapomniałem o tym otwartym oknie, poszedłem spać, a wtedy chodziłem spać dość późno, więc i wstawałem późno (nie polecam).
Budzę się z samego rana, pewnie koło jedenastej 🙂 Tradycyjnie zasiadam przed komputerem… i nagle dostrzegam: nadal otwarte okno!
Konsultacja z mamą: okno nadal jest otwarte, coś się musiało wydarzyć. Zaczynają się wyrzuty sumienia, że nie zareagowałem wczoraj, całą noc otwarte okno w mroźną noc, na bank coś się wydarzyło! Trzeba gdzieś zadzwonić i zgłosić, może jeszcze uda się komuś pomóc, zawsze jest promyk nadziei.
Zadzwoniłem na policję, opisałem sytuację – usłyszałem “proszę dzwonić na straż miejską” i… się mocno zirytowałem: przecież może chodzić o czyjeś życie, a ja będę marnował czas dzwoniąc pod inny numer i wszystko od nowa?! – Tak, my nie mamy wolnych patroli. Myślę: fuck! Czas ucieka! Dzwonię, opisuję sytuację, ok zaraz będzie u Pana straż miejska. Faktycznie strażnicy miejscy szybko się u nas zjawili, pokazaliśmy im okno, a oni potwierdzili obawy: faktycznie, okno otwarte!
Straż poszła na interwencję. Minęło pół godziny, straż zjawiła się u mnie, dziękując za postawę godną obywatela! Jednocześnie chcieli mnie również uspokoić, że nic złego się nie wydarzyło, że z oknem i mieszkańcami wszystko w porządku. Lokatorzy byli mocno zaskoczeni interwencją, ale również podziękowali za troskę.
Okazało się, że w oknie była założona siatka na komary, co sprawiało wrażenie jakby okno było otwarte, bo ze względu na siatkę od okna nic się nie odbijało 🙂 Uff!
…ależ musiałem mieć minę 😀
Podsumowując, nie wszystko jest takie jakie się nam wydaje, tym bardziej, że na wiele spraw patrzymy z innej perspektywy.
Mimo wszystko patrzmy po oknach, czytajmy posty, gdy nam się wydaje, że ktoś potrzebuje pomocy – reagujmy, jednak gdy nie podobają nam się zasłony w oknach tudzież posty, po prostu przejdźmy dalej, przesuńmy ekran, nie musimy ustawiać całego świata pod nasz gust i reagować, dopóty dopóki ktoś kogoś nie krzywdzi.
Reaguj na krzywdę, na głód, na bezdomność, na przemoc, na katastrofy. Jest tyle rzeczy na świecie do naprawy, gdybyśmy tylko wszyscy przekierowali energię z niszczenia innych na pomoc w schroniskach, w sierocińcach, w DPS-ach itp. świat stawałby się realnie piękniejszy. Swoją obecnością zmienilibyśmy czyjś mały świat na lepszy.
Od razu zastrzegam, nie podoba Ci się? Przewiń ekran 🙂
Ps. Zachęcam Cię do zapoznana z międzynarodowym znakiem informującym innych, że ktoś potrzebuje pomocy https://www.wykluczeni.pl/gdy-zobaczysz-ten-gest-musisz-zareagowac/). Mam nadzieję, że Ty sam/a nigdy nie będziesz musiał/a z niego korzystać.